jazdę bez trzymanki, pomimo zakazu podróżowania. Zamknięto nas w domach, nakazano schować uśmiechy pod materiałem maseczek a zwykły uścisk dłoni dwojga ludzi stał się niemalże przestępstwem, zabroniono serdecznych przyjacielskich uścisków. Z dnia na dzień świat zaczął być postrzegany z perspektywy 2 metrów dystansu społecznego. Zamknięto miejsca rozrywek a spotkania towarzyskie przeniesiono na platformy online. Internet – genialny wynalazek wszechczasów nagle stał się jedyną formą kontaktu ze światem i w tym trudnym roku stanowił sztuczną namiastkę normalności. Zapewne tortura dla ekstrowertyków, dusz towarzystwa i przerażająca niewiadoma dla najstarszego pokolenia. Szerzyła się samotność, narastał smutek, nie raz pojawiały się depresyjne myśli. Spotkania na tej samej platformie, o tej samej porze – razem a jednak osobno. Samotność w sieci rosła, bo tak trudno wyczuć czyjąś energię lub oczarować własną charyzmą. Zabrakło mowy ciała, uwadze umknęły wymowne gesty, ominął nas zapach perfum i szelest oddechu. Niby razem a jednak osobno. Zostały tylko słowa, emocje wyrażane buźkami emoji, to tak niewiele aby zrozumieć się nawzajem. Świat zwolnił, uliczny gwar zamarł ustępując głuchej ciszy – nawet w Londynie – jednym z największych miast świata. W powietrzu wisiała panika, niepewność, strach, pobłażliwość, ignorancja i brak zrozumienia. 2020 to puste kawiarnie, zamknięte restauracje, teatry, kina, odwołane loty, niechęć okazywana pojedynczym, niesfornym turystom buntującym się w desperackim akcie sprzeciwu, to policjanci pytający przechodniów czy ich wyjście z domu to absolutna konieczność. W roku 2020 oglądaliśmy świat z perspektywy dwumetrowego dystansu, rozmawiając stłumionym głosem wydobywającym się spod masek. I być może był to rok idealny dla introwertyków, twórczych dusz, artystów i samotników to jednak nawet największy introwertyk świata ma swoje ulubione miejsce pełne ludzi, z którymi chętnie zatraci się w intrygującej rozmowie. I nawet najbardziej zatwardziały samotnik od czasu do czasu zatęskni za pokrewną duszą. I wreszcie każdy artysta, pisarz i utalentowany twórca potrzebuje natchnienia, które przecież samo nie przyjdzie. Ono wędruje po nieodkrytych szlakach, przesiaduje na krawędzi skały lub ściga się z wiatrem na rowerze lub spadochronie, zdarza się także, że spotkać je można w małych, przytulnych, ukrytych kafejkach znajdujących się w cichych uliczkach. 2020 to rok, za którym nikt tęsknić nie będzie, więc niech odejdzie w zapomnienie i nigdy nie powróci. 2020 to jedyna wędrówka na krawędzi, której zapewne nikt nie chciałby powtarzać.
Życzę Wam żeby 2021 był lepszy niż odchodzący 2020.
Pozdrawiam
Aneta
P.S. Nie zdążyłam napisać o szalonej wyprawie na Chiński Mur. Teraz chyba nie pora. Ta opowieść musi poczekać na lepsze czasy.